O co mi chodzi z tym mięsem?
Wpis pierwotnie opublikowany był na nieistniejącym już blogu: stworzonybybiec.blog.pl
Za mną jakieś 2 tygodnie prób zdrowego żywienia, które oceniam jako chaotycznie pozytywne.
Okazuje się, że da się najeść nie jedząc mięsa. Nawet nie traci się tak dużo na smaku, dobrze przygotowane dania warzywne też są smaczne. Niestety nie obyło się bez wpadek. Główny cel był taki, żeby jeść zdrowo, ale dwukrotnie przytrafiła się pizza i to z mięsem. Na szczęście potem było mi głupio i nie czułem się najlepiej. Inna wpadka przydarzyła się pewnego wieczora, kiedy nagle poczułem się głodny i zacząłem wsuwać migdały, a potem nie mogłem zasnąć…
Ogólnie, moje pierwsze spostrzeżenie jest takie, że boję się bycia głodnym, więc mój typowy posiłek jest jakby większy niż kiedyś. Ciągle się boje, że w zupełnie głupi sposób wpadnę w jakieś zaburzenia odżywiania.
Ale wracając do tematu, chciałem mi napisać jaki był pierwotny impuls do tego wszystkiego. Akurat w mediach przetaczała się dyskusja na temat uboju rytualnego, a że ostatnio codziennie czytam gazetkę, to przez tydzień byłem raczony opiniami różnych stron na temat uboju zwierząt. Wtedy dotarło do mnie, że zwierzęta są chowane w skandalicznych warunkach, karmione gównianymi paszami i faszerowane lekami oraz ubijane i przetwarzane w okrutny sposób. Zdałem sobie sprawę, że na potrzeby konsumenta powstał ten ogromny przemysł oparty na nieszczęściu zwierząt.
Szczęście polega na tym, że skoro sprawa jest komercyjna, to mogę skutecznie wyrazić swój sprzeciw jako konsument, czyli zaprzestać spożywania mięsa. Wiem, że jedna osoba niczego tutaj nie zmieni, ale przynajmniej moje sumienie jest spokojne, że sformalizowałem swój sprzeciw. No i może trochę naiwnie sobie wyobrażam, że jeżeli odpowiednio dużo osób zaprzestanie kupować produkty mięsne na rzecz warzywnych, to producenci żywności pójdą za pieniądzem i przerzucą się na produkcję warzyw.
Kolejny powód też wiąże się trochę z ekonomią, a mianowicie produkcja mięsa jest droga. Wyżywienie zwierząt kosztuje, do tego dochodzą koszty utrzymania i przetwórstwa. Dodatkowo pasze zjadane przez zwierzęta zużywają pewien areał możliwy do zagospodarowania dla bezpośredniego żywienia ludzi lub jakiegokolwiek innego celu. Gdzieś na dalszym planie są jeszcze argumenty w postaci gazów cieplarnianych generowanych przez zwierzęta.
Powodów zatem jest kilka i mają wystarczającą wagę, żeby mnie przekonać do zaprzestania jedzenia mięsa. Problem mam jeszcze z rybami, nie umiem się do nich jednoznacznie ustosunkować. Póki co jeszcze je jem, ale ponoć z punktu zdrowego żywienia to nie jest najlepszy pomysł. Jeszcze nie wyrobiłem sobie zdania na ten temat, ale obawiam się, że ryby również będę musiał wykluczyć.
A co z jajkami? Czy prawdą są babcine powiedzenia, że jajka to życie? i co z metodami ich uzyskiwania? Na szczęście wkrótce będę miał dostęp do zdrowych jajek od szczęśliwych kur, pozostanie więc pytanie o to, na ile są zdrowe. Coś mi jednak mówi, że jajka w rozsądnej ilości wejdą na stałe do mojego jadłospisu.
A na kolejny wpis zaplanowane jest omówienie problemu z nabiałem. W skutek porzucenia mięsa jem go dużo więcej niż poprzednio i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Ale czy to zdrowe?