Tour de Presinge, 7. miejsce.
Tour de Presinge. Jest nowa życiówka na 5km, 16:32 i 7. miejsce w biegu! Ogromne zaskoczenie dla mnie. Spodziewałem się, że jestem w stanie pobiec w okolicy 17min i przy odrobinie szczęścia i determinacji złamać 17min. Okazało się jednak, że ostatnie treningi dały super efekt i jest duży postęp. Nawet w moich najlepszych biegowo okresach nie udało mi się pobiec 5km tak szybko! A to wszystko przy uczuciu ciężkich nóg i braku świeżości.
Bieg zaczynał się dosyć poważnym podbiegiem w czasie którego ukształtowała się prowadząca grupa 7 biegaczy. Na szczęście udało mi się z nią zabrać i przez prawie 2km biegliśmy równym tempem. Ja raczej z tyłu, chowałem się przed wiatrem który troszkę wiał. Oddechowo czułem się dobrze i tak się trochę nudno toczył ten bieg. Pod koniec 2. km pojawił się krótki zbieg i niewiele myśląc wyskoczyłem do przodu i pocisnąłem ten zbieg bardzo mocno, żeby zobaczyć co się wydarzy. Wydarzyło się tyle, że 4 innych biegaczy poszło za mną równie mocno. Potem zbieg się skończył i ja odpuściłem i zaczął się podbieg o długości ok. 500m i przewyższeniu ok 20m. Cała czołówka która za mną poszła kontynuowała bieg pod górę w takim mocnym tempie, którego ja nie wytrzymałem i zostałem kilkanaście metrów z tyłu. Spadłem na 7. miejsce i walczyłem z chwilowym kryzysem który się pojawił. Na 2km przed końcem znowu poczułem się dobrze, wyrównałem krok, ustabilizowałem tempo i cisnąłem dalej do mety. Powoli zbliżałem się do 5. i 6. zawodnika, ale niestety zabrakło mi siły i determinacji żeby ich wyprzedzić. Czułem się już bardzo mocno zmęczony i po prostu zdecydowałem dotoczyć się do mety.
Kolejne kilometry zrobiłem kolejno w:
3:17, 3:19, 3:25, 3:14 i 3:17.
Fajnie, że udało mi się poradzić z kryzysem na 3. km i że potem jeszcze mocno pocisnąłem. Trochę pomogło mi to, że ostatnie 2km były z górki, ale 1) sam na tę górkę podbiegłem i 2) tempo i tak było mocne.
Zastanawiam się, czy dobrze zrobiłem dając grupie sygnał do przyszpieszenia. Bardzo byłem ciekawy co się wydarzy i jak inni do tego podejdą. Okazało się, że wszyscy byli mocniejsi ode mnie i odjechali mi przez co musiałem resztę dystansu cisnąć sam i samemu walczyć z kryzysem. Możliwe że lepiej bym na tym wyszedł gdybym mógł wieźć się z grupą tak długo jak by to było możliwe. To taka lekcja do zapamiętania na przyszłość. Inna sprawa, że pozostali byli naprawdę mocni, zwycięzca nabiegał 15:47, a potem 15:58, 16:07, 16:09, 16:19, 16:28 i ja 16:32.
Tak czy siak super, jest życiówka, jest forma, a w mocnym treningu jestem dopiero od 3-4 tyg. Mam nadzieję utrzymać ten trening i zobaczymy jak daleko zajdę z formą. Teraz każdy trening bardzo dużo oddaje, ale spodziewam się że wkrótce się to wypłaszczy i treningi niewiele będą mi już pomagać.