Wnioski po maratonie
Wpis pierwotnie opublikowany był na nieistniejącym już blogu: stworzonybybiec.blog.pl
Do pełnego zamknięcia tematu maratonu potrzebne są jeszcze wnioski. Minął już prawie tydzień i miałem już chyba wystarczająco dużo czasu, żeby je sobie przemyśleć. Postanowiłem je sformułować w punktach, żeby nie wydłużać za bardzo tego wpisu.
1) Przygotowania do maratonu są bardzo męczące. Treningi zabierają dużo czasu, cały plan dnia trzeba dopasować do treningu. Godziny posiłków, co się właściwie zje, kiedy regeneracja. Zajmuje to bardzo dużo czasu. Poza tym po treningu często jest się zmęczonym, coś boli, trzeba zrezygnować z innych form aktywności, innych sportów.
2) Trening biegowy formuje specyficzny typ sylwetki – szczupłej, smukłej, pozbawionej zbędnych mięśni. Nie jestem przekonany, czy chcę tak wyglądać. Z drugiej strony zapobiega powstawaniu piwnego brzuszka.
3) Trzeba znacząco obniżyć ilość pitego piwka…
4) Bieganie podobnie jak inne sporty działa pozytywnie na funkcjonowanie, ale ma tę zaletę, że nie czekając na nikogo ani na nic można wyjść na zewnątrz i biec.
5) Bieg maratoński ma dosyć wyjątkowe miejsce w społeczeństwie i mediach. Wśród tych, którzy nie biegają traktowany jest jak coś nierealnego, wśród biegaczy jako ostateczny test i wyzwanie. Każdy ma jakieś zdanie na temat maratonu. Tak nie jest w przypadku biegania 800m, 1500m, 5km, 10km i innych dystansów.
6) Maraton jest również wyjątkowy, bo jest rzeczywiście trudny, wyniszczający. Można przebiec maksymalnie kilka rocznie, kilkanaście – kilkadziesiąt za życia. Przygotowania trwają miesiącami, a sam start kilka godzin. Istnieje ogromna szansa, że wydarzy się coś, co uniemożliwi start lub będzie bardzo przeszkadzać podczas i w efekcie zniweczy całe przygotowania.
7) Maratony stały się powszechne, również w przypadku wysoko postawionych instytucji i przedsiębiorstw. Dobry wynik w maratonie pozwala uzyskać odpowiednio wysoki status w biegowym społeczeństwie i przynieść jakieś uboczne korzyści.
No dobra, było bardzo ogólnie o maratonach. Wróćmy trochę do tego konkretnego.
8) Bez systematycznego treningu, na zupełnego wariata, ale jednak pracując ciężko na nie tak licznych treningach (3 w tygodniu) zrobiłem mocną życiówkę, poniżej 3h. Do tego życiówkę w półmaratonie, za jedym zamachem. Czy to znaczy, że przygotowując się systematycznie, przez dłuższy czas, mógłbym pobiec jeszcze szybciej? Jak dużo szybciej? Wydaje mi się, że stosunkowo łatwo poniżej 2:50, potem już chyba byłoby trudniej. Czy warto spróbować? Co mi to da? Czy zszedłbym poniżej 2:30? Na te pytania nie znam odpowiedzi i nie wiem czy chcę poznać.
9) Po raz kolejny dowiedziałem się, że mam talent do biegania. Organizm, który dobrze znosi wysiłek biegowy, pracę na wysokiem tętnie i który szybko się regeneruje. Do tego mocną głowę, nie pękam mentalnie na treningach i w szczególności nie pękam podczas startów. Wręcz przeciwnie, starty mnie dodatkowo mobilizują, pozwalają sięgnąć po nieznane rezerwy i samego siebie zadziwić. Czy będąc świadomym talentu, można się go jawnie wyprzeć? Kilka razy już tak w życiu zrobiłem wobec biegania, ale czy mam to zrobić po raz kolejny? A jeżeli nie to co? Kolejne pytania, na które nie umiem odpowiedzieć.
Właściwie wnioski nie są jednoznaczne. Przed maratonem i tuż po nim zapowiadałem, że to mój ostatni (podobnie jak w Paryżu :)). Potem na fali emocji tuż po maratonie zacząłem myśleć, żeby jednak nie porzucać biegania, że jeszcze wiele może mi dać. Teraz, już na spokojnie mój plan jest klarowny. W grudniu, pobiegnę sobie jeszcze w bardzo popularnym w Genewie biegu na 7 km, ale nie będę się do niego przygotowywał i pobiegnę dla przyjemności. Do tego za tydzień chciałbym zacząć treningi hokejowe. Raz w tygodniu mam piłeczkę halową, plus opcjonalnie treningi na powietrzu w piątki, o ile zbiorą się chętni. Zaczyna się zima, będzie snowboard, będą też narty biegowe, tym bardziej, że kupiliśmy własny sprzęt. Myślę też, żeby wybrać się na fitnes i popracować mocniej ogólnorozwojowo, a jeżeli mi sie spodoba, to zacznę regularnie chodzić na fitnes. Jasno widać, że nie ma tu miejsca na bieganie, może sporadyczne. Tyle na zimę, wiosną zacznie się sezon w piłkę, też nie będzie miejsca na bieganie. Ale nie wykluczam, że latem, gdy nie będę miał żadnych zorganizowanych sportów, to trochę pobiegam i kto wie, może jesenią wystartuję w jakimś biegu, może w maratonie. To na razie na tyle odległa perspektywa, że nie ma sensu się nad nią zastanawiać, więc nie będę. Trochę po to piszę, żeby wyklarować wszystko w głowie i nie musieć do tego wracać.
Na koniec jeszcze dodam, że przez przypadek natknąłem się na organizowane w Kenii obozy biegowe i strasznie się zajarałem. Nie zrobię tego w przyszłym roku, za 2 lata pewnie też nie, ale myślę, że kiedyś chciałbym na taki obóz pojechać