Powrót na bieżnię (1) – 5000m w Piasecznie

Powrót na bieżnię (1) – 5000m w Piasecznie

Wstęp do tego wpisu mamy już za sobą, możemy więc od razu przejść do konkretów. Uczciwie uprzedzam, że historia powrotu na bieżnię i tym razem nie dała się zamknąć w jednym wpisie i wymaga rozbicia na kilka części. Na szczęście mamy całą wieczność Wszechświata, a ja siedzę na bezrobociu i wizyta w pośredniaku dopiero za 3 tygodnie. 🙂

Trenuję dużo i solidnie, dzięki czemu z satysfakcją obserwuję wzrost formy biegowej. Razem z formą rośnie apetyt, a szukając kolejnych wyzwań coraz częściej muszę spoglądać w stronę biegaczy, którzy również biegają dużo i solidnie. A takich najłatwiej spotkać na bieżni. Powoli więc wchodzę w ten świat wyczynowego biegania.

Na pierwszy ogień, 31 maja, poszło 5000m w Piasecznie podczas II Memoriału Sławomira Rosłona, co było zarazem moim debiutem na tym dystansie na stadionie. Bieganie 5000m było o tyle oczywiste, że trenuję głównie pod 5km i dzięki temu miałem bezpośrednie porównanie z ulicą. 15:35 nabiegane 3 maja w Warszawie rozbudziło mój apetyt i oczami wyobraźni widziałem siebie jak z pomocą tartanu i stadionowego entuzjazmu łamię 15min.

Taki był też mój plan na ten bieg. Na pamięć znałem konieczne międzyczasy i wierzyłem że precyzyjne ich pilnowanie pozwoli mi osiągnąć taki rezultat. W ogóle nie wziąłem pod uwagę, że brak stadionowego doświadczenia i obiegania w kolcach może stanowić dla mnie jakikolwiek problem. Rzeczywistość stanęła jednak na wysokości zadania, a każde z 12 i pół stadionowych okrążeń coraz dobitniej przypominało mi, że do szybkiego biegania należy podchodzić z pokorą. Nie dość że każdy międzyczas coraz bardziej rozjeżdżał się z założeniami, to łydki nieprzyzwyczajone do kolców balansowały na granicy skurczów, przez co nawet nie mogłem skorzystać z mojego atomowego finiszu.

Na samym początku wyścigu jeszcze wszystko grało. Międzyczasy się zgadzały, a ja wiozłem się z grupą.

Osiągnięty czas, 15:27, jest obiektywnie rzecz biorąc bardzo dobry, szczególnie jak na debiut. Tuż po biegu czułem jednak głównie rozczarowanie co automatycznie przełożyło się na moje odczucia odnośnie biegania 5000m. Zaliczając kolejne okrążenia czułem się jak chomik na kołowrotku, tym bardziej że nie byłem nawet w stanie przyspieszyć na końcówce i cały bieg zlał się dla mnie w monotonną całość. Musiało upłynąć kilka dni zanim na chłodno uznałem, że jest to wynik zupełnie przyzwoity. Trochę pomógł mi w tym kolega z Francji, który uzmysłowił mi, że taki rezultat dawałby mi prawo startu w krajowych mistrzostwach we Francji i Szwajcarii.

To ile jeszcze tych okrążeń?!

Na ogromny plus zasługuje organizacja i oprawa zawodów. Lekka atletyka jest sportem praktycznie niszowym i poza Diamentowymi Ligami oraz międzynarodowymi i krajowymi mistrzostwami raczej trudno uświadczyć zainteresowania ze strony mediów lub kibiców. Na trybunach zasiadają głównie trenerzy, działacze, zawodnicy; względnie rodzina zawodników. Dla postronnego obserwatora lokalny miting lekkoatletyczny dostarcza emocji jak zbieranie grzybów. Startujący zawodnicy są anonimowi, a osiągane przez nich wyniki trudne do oceny. Tym bardziej podziwiam starania organizatorów, żeby w te piaseczyńskie zawody tchnąć życie, ubarwić komentarzem spikera oraz urządzić prezentację zawodników znaną z najbardziej prestiżowych mitingów.

Organizacja na naprawdę fajnym poziomie.

Mój powrót na bieżnię stał się więc faktem, choć nie wszystko przebiegało gładko. Dzisiaj zapomniałem już o tym co złe i zdeterminowany jestem, żeby wyostrzać swoją stadionową formę. Mam nadzieję, że wkrótce przyjdzie mi się przeprosić z dystansem 5000m, o ile zostanę dopuszczony do startu w Mistrzostwach Polski 3 sierpnia w Sieradzu. Niestety regulamin imprezy wciąż nie został opublikowany, ale podobno 15:27 powinno dać mi prawo startu. Tym bardziej że 5000m zostało wyrzucone z programu głównych Lekkoatletycznych Mistrzostw Polski i wyodrębnione jako osobna impreza, nad czym ubolewam. Jedyny plus jest taki, że minima nie powinny być aż tak rygorystyczne (rok temu 14:40), a dzięki temu mam szansę wziąć udział w imprezie o randze mistrzowskiej.

Zdjęcia i fragmenty wideo pochodzą z facebookowego funpage’a Memoriału.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *