Drugie miejsce w mocnym biegu na 5km. Sezon uratowany!
W sobotę zająłem drugie miejsce w biegu na 5km w Carouge, chyba najładniejszej dzielnicy Genewy. Nie ukrywam, że bardzo mnie to cieszy. Nawet nie samo miejsce na podium, ale osiągnięty czas i pokonanie wielu biegaczy ze ścisłej genewskiej czołówki.
Obawiałem się tego startu. Ten sezon niezbyt mi się układał, a kolejne niepowodzenie mogłoby kompletnie go pogrzebać. Stawka więc była wysoka, chodziło nie tylko o dobry wynik, ale o przekonanie się czy trening prowadzi w dobrym kierunku. Co gorsza, samopoczucie w ostatnich tygodniach było marne, wcale nie czułem w sobie gwałtownego wzrostu formy spodziewanego przed startem docelowym. Czułem się raczej przymulony i bałem się, że zgubię formę schodząc tak gwałtownie z obiciążeń.
Już na rozgrzewce spotkałem całą śmietankę lokalnego światka biegowego. Marzenia o miejscu na podium stawały się przez to coraz mniej realne. Z drugiej strony zdjęło to ze mnie trochę presji. W końcu to nie wstyd przegrać z lepszymi od siebie, a wciąż mogłem przecież powalczyć o dobry czas, bez przejmowania się zajętym miejscem. Przebywanie w takim towarzystwie zwyczajnie mnie też cieszyło.
Sam bieg ułożył się wyjątkowo nudno, prawie nie ma o czym pisać. Od startu bardzo mocno ruszył zawodnik z Erytrei, późniejszy zwycięzca biegu. Pierwszy kilometr zrobił w ok. 2:40, nic więc dziwnego że nikt za nim nie gonił. Dalej uformowała się 6-osobowa grupa, z którą udało mi się zabrać. Ustawiłem się za plecami lidera grupy, pilnowałem tego miejsca i chowałem się przed wiatrem. Biegliśmy w komfortowym dla mnie tempie. Pierwsze okrążenie, 1.7km, zrobiliśmy w 5:10, 3:02 min/km. Szybko, ale wciąż komfortowo.
Podczas drugiego okrążenia praktycznie nic się nie wydarzyło, poza tym że zacząłem odczuwać zmęczenie. Skupiłem się na pilnowaniu swojego miejsca w grupie, co było o tyle łatwiejsze, że tempo nieco spadło. Drugie okrążenie zrobiliśmy o 8s wolniej w 5:18. Wychodząc na trzecie, ostatnie okrążenie oddychałem już ciężko i czułem jak zmęczenie zaczyna palić mnie ogniem. Grupa przyspieszyła i zaczęła się rozciągać, a ja momentami traciłem kilka metrów do lidera. Popracowałem wtedy mentalnie, zaakceptowałem palący mnie ogień, przyjąłem go jak starego przyjaciela i dokleiłem do lidera grupy. Wtedy zrozumiałem, że to między nami rozstrzygnie się walka o 2. miejsce w biegu, a ja byłem zdeterminowany żeby tę walkę wygrać. Wyczułem słabość mojego rywala, próby podkręcenia tempa, na które z łatwością odpowiadałem. Sam zaś zbierałem w sobie siły do ataku, wiedziałem że mam zapas szybkości do wykorzystania na finiszu. Rakiety odpaliłem na 300m przed metą i niezagrożony popędziłem do mety.
Bieg zakończyłem więc na drugim miejscu, z czasem 15:48. Rzeczywisty dystans to 5.2km, co po przeskalowaniu daje fantastyczny czas ok. 15:15-15:20 na 5km. O taki właśnie progres mi chodziło zaczynając w tym roku współpracę z trenerem. Poprawiłem się z resztą o 29s, bardzo dużo na tym poziomie.
[activity id=1858450791 markers=true]
Daje mi to dużo radości, nie ukrywam. Wreszcie stałem się prawdziwie rozpoznawalny w towarzystwie, po biegu odebrałem liczne wyrazy uznania i gratulacje. Przywróciło mi to też wiarę w sens wykonanej w tym sezonie pracy i stanowi fajny punkt wyjścia na przyszłość. Realizuję w ten sposób swój cel dobicia do czołówki ambitnych amatorów, w zasadzie już tam jestem. Realizacja marzeń zawsze daje dużo satysfakcji.
Sezon został więc uratowany i mogę go bez żalu zamykać. Tym bardziej że lada dzień urodzi nam się drugi syn i będę miał co robić.
One thought on “Drugie miejsce w mocnym biegu na 5km. Sezon uratowany!”
Mega!